Pancernych smartfonów jest wiele na rynku – jak wspomniałem w jednym z poprzednich artykułów. Producenci decydują się na wprowadzenie urządzeń tego typu do swojej oferty, a jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na polskim rynku jest Hammer(niegdyś jeszcze jako MyPhone), sprzedawany przez MPTech. Portfolio Hammerów zasila kilkanaście telefonów, w tym większość urządzeń typu smartfon, wszystkie są wodoodporne i pyłoszczelne – certyfikat IP67, bądź IP68. Nie zagrozi im zatem zapylenie czy zamoczenie, dodatkowym atutem jest wzmocniona obudowa, która chroni urządzenie przy upadku.
Powyższy opis pasuje też do modelu, który miałem przyjemność testować przez ponad 2 tygodnie. Myślę, że to wystarczający okres, żeby coś powiedzieć o sprzęcie, zwłaszcza, że przez cały ten czas był to mój jedyny telefon i nie był oszczędzany.
Hammer Blade, bo o nim mowa charakteryzuje się wyjątkowo smukłą obudową jak na „pancerniaka”, nie jest toporny jak poprzednicy jak AXE czy nawet Energy. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że pewne detale wykończenia dodają mu elegancji.
Hexabox.
Smartfon otrzymujemy w nietypowym opakowaniu w kształcie sześciokąta, pudełko jest kartonowe, matowe i utrzymane w ciemnej stylistyce. W środku oprócz telefonu znajdziemy szybką ładowarkę, przewód USB, kluczyk do tacki kart SIM/SD oraz instrukcję, producent nie dołożył np. słuchawek – i dobrze, bo te dodawane do tanich smartfonów zazwyczaj są marnej jakości.
Pancerny, ale użyteczny.
Na przodzie znajdziemy dotykowy wyświetlacz wykonany w technologii IPS LCD, o przekątnej 5,2 cala, co jest kompromisem pomiędzy wielkością, a ergonomią użytkowania. Rozdzielczość full HD i zagęszczenie pikseli na poziomie 424 ppi dają dobry wynik, jeśli chodzi o jakość wyświetlanego obrazu – detale są wyraźne, a nawet czytanie nie męczy wzroku. Mógłbym się przyczepić do podświetlenia, które w słoneczny dzień jest nieco za słabe. Wyświetlacz chroniony jest szkłem hartowanym Corning Gorilla Glass 3, a dodatkowo nałożona jest fabryczna folia – powinno to zapobiec porysowaniu. Obudowa z przodu nieznacznie wystaje ponad ekran, co zmniejsza ryzyko uszkodzenia przy kontakcie z płaskim podłożem, oczywiście podczas uderzenia punktowego nie zabezpieczymy się całkowicie. Pod wyświetlaczem, jak to w urządzeniu z Androidem, znalazły się 3 dotykowe „przyciski”, które mogłyby być podświetlane. Nad LCD znajdziemy dość dobry głośnik do rozmów, czujnik zbliżeniowy oraz 5-cio megapikselowy aparat do selfie – w tym zastosowaniu wystarczający.
Góra i dół urządzenia pokryta została gumą, zachodzącą na rogi, która zapewnia amortyzację przy upadku, a także ułatwia chwyt, do boków zaś przykręcono ładne metalowe(prawdopodobnie aluminiowe) wstawki. Na górze znajdziemy zamykane gniazdo mini jack, dolny brzeg wypełnia mikrofon, gniazdo mikro USB i drugi głośnik. Wypadałoby wspomnieć o jakości dźwięku – 5/10, głośno, choć przeciętnie, zdecydowanie za mało niskich tonów, ale nie jest to telefon muzyczny, więc wybaczam. Warto zaznaczyć, że port USB nie jest w żaden sposób zasłonięty, mimo tego wodoodporność została zachowana.
Z lewej strony dostrzec można hybrydową szufladkę na karty(2x nano SIM, bądź nano SIM+microSD), a także niefortunnie, bo prawie w połowie wysokości, wystaje przycisk aparatu – nie jest wygodny, ale działa. Prawa krawędź to przyciski głośności i włącznik – skromnie i bez zastrzeżeń.
Tył smartfona to największe zaskoczenie. Producent umieścił tu aparat o rozdzielczości 13mpix, zapewniający średnią jakość zdjęć, wystarczającą w słoneczny dzień, filmy przy dobrym oświetleniu też są poprawne, LED niewielkiej mocy zapewni doświetlenie zdjęcia czy filmu. Dodam, że soczewka aparatu nie wystaje ponad obudowę.
Nad zestawem małego filmowca dostrzec można dziwny, „mieniący się” prostokąt jakby nie pasujący do reszty – nie wiem co autor miał na myśli. Pod aparatem zaś znajdziemy dziwny okrąg, który po krótkiej analizie piktogramu poniżej, okazuje się czytnikiem linii papilarnych (w pancerniaku!). Działa on poprawnie, choć zdarza mu się złapać za 2-3 razem, na szczęście mamy jeszcze dodatkowe zabezpieczenie, w postaci pinu czy wzoru odblokowującego. Sam tył wykonany jest z plastiku, nie ma tu klapki, więc i dostępu do baterii. Akumulator to litowo-jonowa konstrukcja o pojemności 4000mAh, co przy oszczędnym używaniu starcza na 2 pełne dni, przy bardziej intensywnym wytrzyma ok. 1,5 dnia. Funkcja express charging oraz dołączona szybka ładowarka sieciowa pozwoli naładować Blade’a w niecałe 3 godziny. Warto dodać, że wbudowana funkcja powerbanku pomoże, gdy zajdzie potrzeba podratowania Iphone’a MyPhone’a znajomego.
Pod obudową, na płycie głównej znajdziemy ośmiordzeniowy procesor Mediatek MTK6753 o taktowaniu 1,3 GHz, natomiast grafikę renderuje układ Mali-T720. W AnTuTu benchmark podzespoły te osiągnęły wynik 44326 punktów. Uzupełnieniem procesorów są 3 Gigabajty pamięci RAM oraz 32GB pamięci wewnętrznej. W razie potrzeby pamięć można rozszerzyć kartą microSD.
Prócz testów syntetycznych Blade testowałem działanie kilku gier i bez problemu dawał sobie radę, zarówno takie o wymaganiach niczym Saper, jak i bardziej dynamiczne generalnie działały płynnie, sporadycznie zdarzały się spadki klatek/s.
Istotnymi parametrami są obsługiwane technologie bezprzewodowe. Z ciekawszych, poza oczywistymi WiFi, Bluetooth czy GPS, Blade obsługuje też LTE 800/900/1800/2100/2600 MHZ, co powinno zapewnić dobry zasięg, nawet w miejscach o słabym pokryciu. Niestety nie ma tu NFC, czy ładowania bezprzewodowego, a szkoda.
Smartfon pracuje pod kontrolą systemu Android 7.0 Nougat, radzi sobie z nim całkiem dobrze. Przez cały okres testu(przypomnę – 2 tygodnie) zawiesił się może raz, lecz nie do stopnia, w którym trzeba byłoby wykonać twardy reset – ot dłuższy zwis, niczym męski ozdobny. Sam system jest czystym Androidem, bez nakładek producenta, czy wielu zbędnych aplikacji.
Hammer Hammerowi Hammerem.
Jako, że na co dzień również operuję telefonem z serii Hammer(AXE M LTE), warto zrobić małe porównanie. Oba urządzenia mają podobne wymiary, Blade jest cieńszy, za to AXE wydaje się bardziej odporny. Ten pierwszy ma zdecydowanie lepszy wyświetlacz – 5,2″ vs 4,5″, FullHD vs HD, 3GB kontra 2GB RAM, Android 7, a wersja 6 to również duży skok, także ergonomia przemawia na korzyść Blade. Aparat niewiele, ale jednak lepszy. Bateria trzymająca niecały dzień, a pełne 2. Zalety starszego brata względem Blade’a to chociażby NFC czy obsługa dwóch kart SIM, z osobnym gniazdem karty pamięci. Miałbym wątpliwości jedynie co do wytrzymałości nowszego przedstawiciela Hammerów, chociaż AXE oddawałem już do serwisu w ramach gwarancji. Jeśli miałbym zamienić AXE M LTE na Blade zrobiłbym to bez wahania.
Nie ma się czego wstydzić!
Przyzwoity przedstawiciel rodziny Hammer, cechujący się przede wszystkim dużą wytrzymałością, dobrą ergonomią, niezłym wyświetlaczem i stosunkowo ceną. Telefon wyceniony jest na 1199 zł, za te pieniądze dostajemy zwarty smartfon z Androidem 7 na pokładzie. 8 rdzeniowy procesor i 3GB Ramu dają radę. Bateria dużej pojemności, trzymająca nawet 2 dni, funkcja powerbanku i szybka ładowarka to również duże zalety. Z minusów mogę wymienić brak NFC – ubolewam tak bardzo, gdyż często płacę telefonem przy użyciu Android Pay. Nie znajdziemy też ładowania bezprzewodowego, jest za to przeciętny głośnik, czy złącze micro USB, zamiast USB-C, który w dniu premiery był już powszechnie stosowany.
Hammer Blade nie jest pozbawiony wad, jednak przyzwoita cena, adekwatna do tego, co otrzymujemy, stawia telefon w wygranej pozycji. Na pewno sprawdzi się na budowie, podczas uprawiania sportów ekstremalnych czy górskiego trekkingu. Jest to również doskonała propozycja dla osoby, która szuka smartfona typu “pancerniak”, do używania na co dzień. Dobre parametry i design, który nie straszy topornością, jesli miałbym porównać do samochodowego odpowiednika to bliżej mu do Hummera, niż Humvee. Dobre parametry w stosunku do ceny, zapewnią komfortową pracę z tym urządzeniem.
Dziękujemy firmie MPTech za użyczenie smartfona do testów.